Forum Wszystko o Psach Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dla tych, którzy nie potrafią pogodzić się z odejściem psa..
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wszystko o Psach Strona Główna -> Tęczowy Most
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pawloivo
PieskiŚwiat


Dołączył: 18 Paź 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 9:48, 18 Paź 2011    Temat postu:

. wczoraj musiałam oddać moją sonię, śliczna mała labradorkę, pokochałam ją tak bardzo... była ze mną wszędzie, leżała obok na kanapie, tuliła się.. była mięciutka i kochana. musiałam ją oddać bo sąsiedzi w bloku nie byli skłonni ją akceptować, słali skargi że pies przeszkadza... znalazła dobry dom, żyje, jest tam kilkoro dzieci które pewnie pokocha.. ale już nie będzie moja:((( dziś mam urodziny... jak przeżyć ten dzień, niewiem... tak bardzo tęsknie...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antoni50
PieskiŚwiat


Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: warszawa

PostWysłany: Czw 20:13, 19 Sty 2012    Temat postu:

Witam Was.Dobrze że istnieje takie forum,ktore pozwala razem przeżywac ogromny ból po stracie ukochanego.Uważam że w takim momencie najgorsze co może byc to zostac samenu.Moja kockana jamniczka miniaturowa odeszła poprzedniej nocy w wieku 15lat i 5 miesięcy.Więc powiedziec że jej cykl biologiczny wypełnil sie,jednak to żadne pocieszenie i nic a nic nie koi bólu,bo ztworzenia już niema.Moja bidulka odeszła spokojnie,nie męcząc sie.Dostała niewydolnosci oddychania z obrzękiem pluc.Zmarla w lecznicy bo była tam celem obserwacji i podawania.Wyrzucam sobie że nie ucałowałem jej przed odejsciem,ale nie bylo mnie przy niej bo w najgorszych myslach nie dopuszczalem że może stac sie to najgorsze.Błagam,pomóżcie jak sobie radzic z taką raną w sercu.Biore srodki uspokajająceżeby tak nie myslec o tym,ale na niewiele sie to zdaje.Ja sam też chorowity,na rencie,po trzech przeszczepach i od ponad 20 lat dializowanyAle jest mi wszystko jedno,życie straciło sens i juz nie mam żadnej motywacji żeby walczyc o te resztke zdrowia.Pozdrawiam i prosze odpiszcie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
skejciara
PieskiŚwiat


Dołączył: 16 Lut 2012
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 6:06, 16 Lut 2012    Temat postu:

13 lutego straciłam psa. Nie mogę się pozbierać.. Miał 11 lat, mógł jeszcze pożyć.
Miał cukrzyce, ale mimo to to było tak nagle, nikt się tego nie spodziewał.
12 lutego wszystko było OK, aż do wieczora. Zsikał się samowolnie, kładł się, nie ruszał się, łapy miał jak z waty, musieliśmy mu podawać wody. W nocy mu przeszło. Rano normalnie wyszedł na dwór.

Od 9 zaczął się jego horror. Już nigdy nie wstał. Dostał drgawek, napadów padaczkowych, zwijał, biegał w powietrzu łapami, nie jadł nic.. Dostał zastrzyk insuliny i glukoze. Wierzyliśmy, że przejdzie. Nie przeszło. Było coraz gorzej. Wył z bólu. Niektóre dźwięki brzmiały jak wiercenie wiertarką.. Mocno oddychał. Wciągał brzuch i wypuszczał powietrze.. mocno. Co kilka minut ataki. W pół do 20 przyszedł weterynarz.. wierzyliśmy, że się uda. Niestety, nie było szans. Lekarz go badał, ale serce waliło mu 4 razy wolniej niż powinno. Nie było wyjścia. 19:40 coś został uśpiony ;((( Tylko mogliśmy mu skrócić mękę, która i tak była bardzo długa.
To straszne patrzeć jak zwierzak cierpi i nic nie móc zrobić.

Szokiem jest jego śmierć, tym bardziej, że w ostatnich miesiącach był w lepszej formie niż kilka lat temu Sad


Została pustka.

Ten dom to już nie dom..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antoni50
PieskiŚwiat


Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: warszawa

PostWysłany: Czw 8:52, 16 Lut 2012    Temat postu: jak sobie poradzic po stracie psa

Rozumiem co przeżywasz,to jest rozpacz,cierpienie i ból ,nie do opisania.Serce chce pęknąć z rozpaczy i tej swiadomosci że już nigdy nie zobaczymy naszego największego przyjaciela.Ja straciłem moją sunie prawie miesiąc temu,wim że miała zaawansowany wiek,że trzeba było byc przygotowanym na najgorsze w ksżdej chwili,ale człowiek nie jest w stanie sie z tym pogodzić.Jest ciężko,potwornie ciężko,bea srodków uspokajających i nasennych nie dał bym chyba rady,>to jest jak apokalipsa,zawalenie jakby cały swiat runąl nam na głowe.Jesli chcesz pogadac to wejdz na strone [link widoczny dla zalogowanych] i znajdz temat jak sobie poradzic po stracie psa.Ja tem jestem od momentu tej tragedi.Są tam bardzo życzliwe osoby,które też straciły swoje pieski i chętnie prowadzą dyskusje.Naprawde bardzo mi rozmowy z nimi pomogły,człowiek poczuł że nie jest zostawiony samemu sobie e tym ogromnym bólu i cierpieniu,że ktos go rozumie i wspiera w tak trudnym momencie.Mo dom to także już zupełnie inny dom.Pusto,głucho ,smutno ,jak w trumnie.bo nie może byc inaczej jesli nie ma już największej radosci tego mieszkania.Już nic nigdy nie będzie takie jak przed 19 stycznia.Łącze sie z Tobą w pgromnym bólu który przeżywasz,i naprawde w takim momencie rozmawian na necie to bardzo dużo daje,musimy sie razem wspierac w momencie takiej tragedi

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
skejciara
PieskiŚwiat


Dołączył: 16 Lut 2012
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:16, 17 Lut 2012    Temat postu:

A jednak postanowiliśmy wziąć suczkę, która ktoś wyrzucił na zamarznięcie, a ci co ją znaleźli nie mogli jej zatrzymać ;(
Może to trochę.. zdradzieckie? Tak szybko brać nowego psa? Nie wiem. W każdym razie wiemy, że na dłuższą metę po prostu oszalejemy. Człowiekowi się nawet nie chce wychodzić z domu, nie ma po co... Brak tego, że ktoś czeka na nasz powrót.

A Misiu i tak zawsze będzie naszym kochanym Miśkiem, o którym NIGDY nie zapomnimy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antoni50
PieskiŚwiat


Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: warszawa

PostWysłany: Pią 23:04, 17 Lut 2012    Temat postu: jak sobie poradzic po stracie psa

Ja bym jeszcze teraz nie mógł.Moja sunia mogłaby sie poczuc jak zdradzona.Zresztą to musi wyjsc samo odemnie,nic na siłe,może kiedys zapragne miec podobną jamniczke do mojej Kamusi.Ale to jeszcze napewno nie prędko.Smierc największego przyjaciela owoduje głęboką rane w sercu,a taka rana goi sie bardzo długo.Jesli uratowałaś pieska od niechybnej smierci,bo gdybys go nie wzieła,pewnie trafił by do schroniska.to nie jest to wcale zdradzieckie.Twój piesek który odszedł napewno by sie cieszył że jeszcze jeden jego pobratyniec został ocalony.Notabene,osoba ,bo nie można go nazwac człowiekiem,która wyrzuca psa i to jeszcze w mróz,yo bydle do nieskonczonej potęgi.A Ty zrobiłaś bardzo dobrze,bo piesek będzie miał normalny dom,o czym tak bardzo marzą te wszyskie bidulki zamknięte w klatkach w schroniskachU mnie również cierpienie dalej ogromne,jutro minie miesiąć.W głowie cały czas są mysli o tym psie.Tak jak napisałaś,oszalec można.Ale musimy to po mału przezwyciężyc i dalej życ.Choc zapomniec do konca sie nieda,to niemożliwe jesli sie było tak mocno przywiązanym do pieska i tak bardzo go kochało

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atha
Administrator


Dołączył: 02 Lip 2005
Posty: 7094
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: popadnie

PostWysłany: Śro 22:32, 22 Lut 2012    Temat postu:

To nie jest zdradzieckie. Moglibyście wziąć psa nawet, gdyby wasze psiaki nadal żyły. Nie zastąpiliście ich innymi, nie odrzuciliście ich, po prostu powiększyliście rodzinę. Tak samo zdradą można by nazwać pojawienie się kolejnego dziecka w rodzinie, w której jest już jedno. Jedyna różnica jest taka, że fizycznie nie ma ich z wami. Mentalnie- pozostaną na zawsze.
Bardziej przykre dla psa jest, kiedy wlaściciel cierpi i rozpacza, niż pojawienie się nowego domownika. W tym wypadku byłoby podobnie. Pogrążając się w smutku, rozpamiętując przeszłość i odwracająć się od terazniejszości, robicie krzywdę przedewszystkim sobie, ale też wypełniacie pamięć o psie który odszedł bólem. Tak nie powinno być, wspomnienia o nim powinny być radością, powinniście zachować w pamięci same dobre myśli. Żaden przyjeciel nie chce, żeby myśl o nim powodowała ból, szczególnie tak wierny, jak pies.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
silje
PieskiŚwiat


Dołączył: 26 Mar 2012
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 0:46, 26 Mar 2012    Temat postu:

Witam wszystkich. Jest późna godzina, a ja nie śpię, bo po prostu nie jestem w stanie. Wczoraj, w niedzielę z samego rana, moja Kruszynka wydała ostatnie tchnienie. Cały czas jestem w ciężkim szoku i nie umiem dopuścić do siebie myśli, że jej już ze mną nie ma.
Dwa lata temu zachorowała na żółtaczkę. Jednak objawy choroby, z powodzeniem udało się zażegnać. Kilka miesięcy temu choroba uaktywniła się, tym razem ze zdwojoną siłą. Większa część wątroby nie pracowała już tak jak powinna, a na dodatek pojawiły się objawy sugerujące początki marskości wątroby. Jednak moja Psinka cały czas cieszyła się życiem, charakterystyczną dla niej żywiołowością i radością. Po drodze pojawiały się komplikacje, które weterynarz skutecznie usuwał, żeby Piesek miał jak najdłuższe życie. Jednak dwa tygodnie temu zaczęło dziać się bardzo źle. Byłam przekonana, że i tym razem poradzimy sobie z problemem i że Mała się z tego wyliże. Ale było coraz gorzej. Pojawiło się wodobrzusze, które utrudniało jej oddychanie. Weterynarz kilkukrotnie odsysał jej wodę z brzuszka, żeby ułatwić jej funkcjonowanie. Cały okres swojej choroby zajadała specjalistyczną karmę, wspomagającą pracę wątroby. Kilka dni temu przestała w ogóle na nią patrzeć, więc jej dieta została uzupełniona o chude mięso i twarogi, co zajadała ze smakiem. Krótki czas potem zaczęła mieć problemy z wypróżnianiem się. Zaczęła zataczać się przy chodzeniu, a mnie bolało serce, za każdym razem kiedy na nią spojrzałam. W końcu nie była już w stanie sama schodzić po schodach, a wtedy ja brałam ją na ręce i wynosiłam na dwór. W czasie tych krótkich wędrówek bezwładnie kładła mi pyszczek na ramieniu, jakby już nie miała siły na nic. Weterynarz z bólem oznajmił, że nie można nic już więcej dla niej zrobić. W sobotę byliśmy z nią u niego ostatni raz, wtedy odessał jej wodę z brzuszka i powiedział, że musimy już podjąć ostateczną decyzję. Nie byłam w stanie zgodzić się od razu, więc zabrałam ją ze sobą do domu na ten weekend. Psiuńka była markotna, ale przesiedziałam przy niej całą sobotę. W niedzielę rano, obudziłam się, a mama poinformowała mnie, że Sunia jakoś dziwnie leży. Kilka chwil później zaczęła ciężko sapać, na co ja krzykiem zaalarmowałam wszystkich, żeby zadzwonili szybko po weterynarza, bo pies nie jest już w stanie się męczyć. Przed samą śmiercią spojrzała mi prosto w oczy, a chwilę później wygięła łepek w tył. Byłam z nią od początku, do samego końca. 10 lat wspólnego spania w jednym łóżku i przebywania ze sobą dzień w dzień. Moja przyjaciółka odeszła, a ja dalej nie umiem w to uwierzyć. W ostatnim momencie kiedy mogłam ją zobaczyć wyglądała jakby spała. Mam nadzieję, że teraz naprawdę biega gdzieś po Rajskiej Łączce z innymi pieskami i w końcu nie musi cierpieć. Mam nadzieję też, że lata które u mnie spędziła były dobrym czasem dla niej i że wiedziała, że kocham ją całym sercem. Na razie nie mam pojęcia jak sobie poradzę i nie umiem sobie niczego bez niej wyobrazić. Płaczę bez przerwy i nie będzie przesady w tym, że powiem, że to najtrudniejszy dzień w moim osiemnastoletnim życiu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez silje dnia Pon 0:48, 26 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
antoni50
PieskiŚwiat


Dołączył: 19 Sty 2012
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: warszawa

PostWysłany: Wto 21:02, 27 Mar 2012    Temat postu:

Bardzo Ci wspólczuje.Ja to samo przechodziłem w styczniu jak odeszła moja jamniczka,która była z nami ponad 15lat.To jest ból i cierpienie nie do opisania,gdy raptem nie ma już tej istoty do której bylismy tak przywiązani i tak bardzo kochalismy.Cz esto dużo bardziej niż po stracie bliskiej osoby.Człowiek bardziej przywiązuje sie do psa,gdyż pies kocha bezinteresowanie i całym sercem,w przeciwiństwie do człowieka..Stąd takie ogromne cierpienie,a sece chce peknąć.Ja nie mogłem sobie z tym poradzic,zacząłem miec typowe objawy depresju.Musiałem pójść do psychiatry.Biore już trzy tygodnie leki,ale na razie poprawa jest niewielk.Czuje już wewnętrznie sie troche lepiej,moge już bez płaczu patrzec na zdjęcie mojej Kamusi,ale zobojętnienie,niechęc do zrobienia czegokolwiek i unkanie kontaktu z ludzmi trwa dalej.Niestety taka kuracja trwa najmniej pół roku.Cóz Ci moge poradzic.nie w pierwszych dniach po tej tragedi bardzo pomogły rozmowy na forach-jak sobie poradzic po stracie psa.Poczułem że nie jestem odosobniony w swojej rozpaczy,że jest wiele osób które też to przeżywały a teraz starają sie chociaż dobrym słowem pomóc innym.Musimy sobie z tym poradzic,nie ma innego wyjscia,choc to piekielnie trudne.Mówią że czas leczy rany,ja mysle że czas może je tylko zaleczyc rane po takiej tragedi,jednak ból,choc mniejszy pozostanie chyba na zawsze.Jesli chcesz wejdz na strone [link widoczny dla zalogowanych] i znajdz temat -jak sobie poradzic po stracie psa.Są tam naprawde bardzo życzliwi ludzie ,którzy tez przechodzili ten ból.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maria
PieskiŚwiat


Dołączył: 10 Lut 2012
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:20, 27 Mar 2012    Temat postu:

Hary...przepiekny Husky,dzis skonczylby 6 latek...Moja miłosc,przyjaciel,druch w nocy i w dzien....Codziennie chodzilismy na spacery do lasu nad Wisle...Mysliwi z okolicy mowili mi gdzie mam z nim nie chodzic gdzie jest polowanie itd.wszyscy w okolicy go znali i lubili....11 stycznia wracalismy ze spaceru do auta mielismy 30 m...i naraz Hary znikl...,czesto to robil ale tym razem nie wrocil...zdawalo mi sie ze go slysze zapadal zmrok wial wiatr...jezdzily auta rozpraszajac to co docieralo do mnie...Ale najbardziej rozproszyli mnie ludzie ktorzy podjechali i weszli tam gdzie go slyszalam choc to byla las i zmrok...znalazlam go w sidlach martwego...Do konca zycia nie zapomne,,,,jak podbiegalam do niego z nadzieja w sercu i jak w moich dloniach opadl jego piekny łepek jak rozplatywalam wnyki jak uslyszalam ten zatrzymany smiertelny oddech jak zamykalam mu oczy..Ostatni raz tulilam go..Moja radosc moje szczęscie...I to pochowalam razem z nim.Mijaja 3 miesiac a ja nie ma dnia bym nie tesknila bym nie plakala,,,,Czesc mnie umarla na zawsze!Mam bezdomnego pieska ktorego przygarnelismy z Harym...i mam nowego owczarka i ciesze sie i dziekuje Bogu ze je mam ale moja tesknota przez to nic a nic nie zmalala....Brakuje mi mojego przyjaciela mojej milosci,,,Mam nadzieje ze kiedys go spotkam i przytule a teraz pozostaje mi tylko tesknota!!!!


Czego nie lubię:
Miejsca w którym Jesteś:
kocham je - bo Jesteś tam,
nienawidzę - bo tam Jesteś,,,,,Sad(


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maria dnia Wto 21:22, 27 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Malgosia
PieskiŚwiat


Dołączył: 01 Cze 2012
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 15:44, 01 Cze 2012    Temat postu: Jak pogodzic sie ze smiercia psa

Moja ukopchana Pekinka odeszla niespelna tydzien temu na powiklania po babesziozie.
Sisi byla cudem jaki mnie spotkal.
Nie jestem w stanie pogodzic sie z jej odejsciem mam jeszcze w domu jej brata i mame, ale to Sisi byla wyjatkowa i dala mi przez te siedem lat tak duzo milosci. sama jej obecnosc mnie uspokajala a tereaz zostala pustka.
Niewiele osob mnie rozumie, bo przeciez to tylko pies dla mnie byla kims wiecej a teraz jej nie ma Mam nadzieje ze kiedys jescze sie spotkamy po tamtej stronie teczy, ale jak mam zyc bez niej teraz.
Sisi byla wyjatkowa jak pislam nie tylko z urody, ale tez z charakteru, lubila wszystkich ludzi do wszystkich sie lasila kto ja raz zobaczyl zawsze polubil. Byla mila i zawsze ze mna spala jak nie mogla siedziala pod lozkiem i popiskiwala. Nigdy nei zapomne tych bursztynowych oczu, rudej siersci i rudych rzes. Sisi byla moja gwiazdka z nieba moja slodka Lisiczka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atha
Administrator


Dołączył: 02 Lip 2005
Posty: 7094
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: popadnie

PostWysłany: Wto 21:54, 05 Cze 2012    Temat postu:

Nie rozumie tylko ten, kto nigdy nie miał psa. I nie chodzi tylko o posiadanie, ale o to, do czego pies i człowiek są stworzeni- do nierozerwalnej więzi, jaka ich łączy i będzie łączyć nawet, gdy jednego z nich już nie będzie na tym świecie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
PSYjaciel
PieskiŚwiat


Dołączył: 04 Lip 2013
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 10:37, 04 Lip 2013    Temat postu:

Mika przyszła na świat w grudniu. Ciągle pamiętam jak trzymałam ją na kolanach w samochodzie, gdy wracaliśmy do domu. Siedziałam w bezruchu, bo usnęła. Kiedy przyjechaliśmy już do domu, czekał tam mój drugi piesek- Kofi. Od razu się polubili. Wszystko było takie piękne... aż do tego cholernego lutego. Mika dostała zapelenia opon mózgowych, czego już nie dało sie wyleczyć. Płakałam, nie mogłam w to uwierzyć, że zostało jej już tak mało życia, a była przecież taka mała, taka bezbronna! Była ze mną jeszcze do października. wcześniej kiedy już była chora bawiła się, była najweselszym pieskiem jakiego widziałam. Po jej śmierci, nie mogłam patrzeć na żadne inne pieski, bo każdym widziałam ją...moją Miczkę.

Ja do dzisiaj obwiniam się, że 'czemu się z nią nie pożegnałam?!'... może gdybym przy niej była, gdyby nie leżała u tego weterynarza sama, cierpiąca, gdyby wiedziała, że ma dla kogo walczyć...może by żyła, może by była tu, teraz ze mną przy komputerze, na moich kolanach...jednak już się tego nie dowiem. Dlatego mam do was wszystkich prośbę, zawsze bądźcie przy swoich pieskach, kotkach, czy innych zwierzątkach, przypomnijcie sobie te chwile kiedy było wam źle i on do ciebie przychodził, lizał cię po rękach i od razu wszystkie smutki odchodziły w dal, przypomnijcie sobie, jak za wami chodził krok w krok i nigdy was nie opuszczał- dlatego wy też go nie opuśćcie.. aż do końca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
samotna
PieskiŚwiat


Dołączył: 05 Lip 2013
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:29, 05 Lip 2013    Temat postu:

Nie wiem od czego zacząć, nie wiem też czemu szukam pocieszenia w internecie ale chyba dlatego ze dzis sto razy uslyszalam znienawidzone ''to tylko pies nie ma co plakac" ''nie ten to nastepny'' itd. Dzis sa moje urodziny i zarazem najgorszy dzien w zyciu..dzis zginela Losia moja ukochana sunia, umarla na moich rekach patrzac mi w oczy. Ból, złość wrecz wscieklosc ale to zbyt marne slowa nie potrafie opisac jak sie czuje. Mysle co chwile ze nie mam po co zyc, nie bede potrafila wstac jutro rano ze swiadomoscia ze jej nie ma... Mój chłopak nie rozumie mojej histerii, powiedzial ze zachowywalam sie tak jakby to umarl czlowiek,dla mnie ona byla jak czlonek rodziny kochalam ja...kocham niewyobrazalnie mocno. Dziekuje ze zalozyliscie to forum, kiedy czytam o teczowym moscie jest mi troche lzej, błagam Boga zeby to byla prawda i zeby moja Losia juz nie cierpiala... nie wiem kiedy sie po tym pozbieram, teraz kazde urodziny bede mi przypominac o tej tragedii, nie potrafie sie z tym pogodzic..

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sanusia
PieskiŚwiat


Dołączył: 16 Lip 2013
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 22:10, 16 Lip 2013    Temat postu:

Gdy czytam te wszystkie posty to nie mogę w to uwierzyc, że nie tylko ja tak cierpie. Wczoraj uspilismy nasza ukochana Sabe .. Miala ponad 18 lat.. Wysiadly jej nerki. Po tak dlugiej walce wycinania guzow i innych chorobach teraz stracila juz ten blask .. Jednak ja tego nie chcialam widziec .. Bylismy jeszcze u weterynarza, bo nie jadla nic od paru dni, dostala kroplowki, zastrzyki, kroplowke dostala jeszcze do domu.. podlaczylam ja .. Jednak nie pomoglo, patrzyla tylko na nas jednak ja jeszcze nie myslalam ze to juz koniec.. Mama zadzwonila do weterynarza, przyjechal by dac jej zastrzyk.. Wybuchlam placzem nie moglam na to patrzec.. Nie chcialam uwierzyc w to ze Saba juz nigdy nie otworzy oczek .. Ze nie bedzie czekac na mnie pod drzwiami z lazienki zeby pojsc ze mna spac.. Teraz zostala pochowana .. Lezy sama, a ona nigdy nie lubila sama spac .. Sad Ciagle widze ją, ze moze jednak zyla i obudzila sie i byla sama, nie wiem co zrobic nie potrafie sie cieszyc z zycia, poniewaz boje sie, ze ona by tego nie chciala i ze o niej zapomne ... Mam jeszcze drugiego psa i czuje wyrzuty sumienia, bo nie patrze na nia tak samo jak na Sabe .. I czuje, ze ona to wie. Nie potrafie sobie z tym wszystkim poradzic . Moja kochana Saba byla ze mna od pierwszego roku zycia .. Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wszystko o Psach Strona Główna -> Tęczowy Most Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 9 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin