Forum Wszystko o Psach Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Jak sobie radzić?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wszystko o Psach Strona Główna -> Tęczowy Most
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fordzik
PieskiŚwiat


Dołączył: 18 Wrz 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:39, 18 Wrz 2011    Temat postu: Jak sobie radzić?

W czwartek pożegnałam mojego Forda. Był cudownym owczarkiem niemieckim, miał prawie 11 lat. Moja rodzina nie chciała psa, nie zgadzali się absolutnie. Mimo to pewnego dnia z koleżankami pojechałam do pewnej hodowli za miastem i przywiozłam stamtąd cudnego szczeniaka. Tak, było dużo wrzasku, ale wkrótce wszyscy pogodzili się z faktem dokonanym. Mały Fordzik chodził za moją nogą krok w krok i w ogóle mnie nie odstępował. Potem okazało się, że jest poważnie chory - ma przewlekłe zapalenie jelit - nie jadł, miał ciągle biegunki i wymiotował. Po wielu nie przynoszących efektu wizytach wreszcie jedna młoda pani wet prawidłowo go zdiagnozowała. Kazała podawać sterydy, kupić właściwą karmę i pomogło. Piesek chorował już znacznie rzadziej.

Potem kiedy miał kilka latek dostał skrętu jelit - konieczna była operacja. Wycięto mu też śledzionę. Przeżył i pięknie z tego wyszedł. Od jakichś dwóch lat zaczęły się problemy z chodzeniem - najpierw paraliż tylnych łapek - ładnie się z czasem cofnął. Potem od ciągłego przewlekłego zapalenia zaatakowane zostały jego stawy we wszystkich czterech łapkach. Z trudem chodził, często na spacerze przewracał się na ziemię i strasznie płakał. Potem dzielnie wstawał i szedł dalej.

Ostatniej Wielkanocy obudziłam się rano, a raczej obudziła mnie mama, bo pies nie wstawał. W ogóle nie mógł się ruszyć ani trochę, z trudem oddychał. Zadzwoniliśmy do weta - szybko przyszedł, włożyli go z bratem do samochodu (Fordzik był kawałem psa - 45 kg, mimo, że był szczuplutki) - pojechaliśmy do kliniki - tam wszystkie badania i nic nie wyszło, nie wiadomo co to było. Podejrzewano babeschię - ale też nie wyszła. Piesek był w strasznym stanie - straszna gorączka i brak możliwości jakiegokolwiek ruchu. Podnoszony piszczał i płakał. Trudno go było podnieść i odkładać na ziemię bo ciężki więc lądował mimo wysiłków jakoś z podwiniętymi łapkami i płakał. Mama mówiła, żeby go uśpić, żeby mu tego cierpienia oszczędzić. Ale wet chciał dać mu szansę, ja też. Ostatecznie daliśmy mu więc antybiotyki, kroplówki i zabraliśmy do domu. 4 dni leżał bez ruchu w pampersie. Powoli zrobiło się lepiej - wreszcie wstał na łapki. Nigdy już nie wrócił do tego jak było wcześniej, choć i wtedy nie było zbyt dobrze. Teraz chodził już tylko na bardzo króciusieńkie spacerki - dosłownie wokół domu a i to nie zawsze się udawało, nie codziennie miał siłę. Czasem zaraz kładł się i nie chciał wstać, albo płakał.

Ale w domu był wesoły, pogodny, cieszył się jak zwykle z gości i z dobrego jedzenia. Potem miał podobną wysoką gorączkę bez wyraźnego powodu - gdzieś pod koniec lipca. Znów leżał w pieluszce, nie wstawał, brał antybiotyki - ale tym razem podniósł się już po jednym dniu. Znów jakoś dał radę.

W ostatni czwartek od rana było źle. Nie wyszedł na spacer - położył się tuż za furtką. Z trudem z mamą namówiłyśmy go jakoś, żeby wstał i doszedł z powrotem za furtkę. Dzień spędziłam z nim w ogródku. Nie miał gorączki, ani biegunki, nie wymiotował, ale w ogóle nie miał siły chodzić. Robił kilka kroczków, po czym się kładł. Czekałam, myślałam, że jak zwykle mu się poprawi. Tymczasem robiło się gorzej - nie chciał już w ogóle wstawać. Pod wieczór jak zaczęło się robić chłodno z przyjaciółką z trudem wniosłyśmy go na dwóch ręcznikach do domu. Ciągle miałam nadzieję, że to te łapki i że jak zwykle do jutra będzie lepiej. Ale o ile przez cały dzień w ogródku w ogóle się nie załatwił tuż po wniesieniu do domu się zdecydował. Chciałam sprzątnąć z mamą i wtedy się okazało, że to krew - mnóstwo krwi z przewodu pokarmowego - cały przedpokój. I już miałyśmy odpowiedź - jego narastająca słabość to po prostu wykrwawienie. Piesek był już zimny w dotyku, ledwo podnosił łepek i z trudem oddychał - wiedziałam, że operacja w jego stanie i wieku jest bez sensu. Zadzwoniłyśmy po weta. Przyszedł. Siedziałyśmy z koleżanką i głaskałyśmy go jak zasypiał - do samego końca. Było to straszne, ale nie chciałam, żeby wykrwawiał się powoli i cierpiał. Wiem, że zrobiłam słusznie. Ale to już 3 dni, a ja nie mogę się z tym pogodzić. Tak strasznie go brakuje.

Teraz myślę, że wzięcie drugiego pieska by mi pomogło. Ale rodzina nie chce o tym nawet słyszeć, więc nic z tego. Nie mam siły na kolejną walkę wbrew ich woli więc muszę tak zostać - w pustym cichym domu bez żadnego zwierzątka, tylko z tą okropną tęsknotą. Nie wiem jak sobie z tym poradzić...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atha
Administrator


Dołączył: 02 Lip 2005
Posty: 7094
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: popadnie

PostWysłany: Nie 23:13, 18 Wrz 2011    Temat postu:

Biedak Sad Bolesna miał życie, ale dobrze, że na ciebie trafił.

Też myślę, że wzięcie zwierzaka by pomogło, ale raczej przekonaj rodziców do tego pomysłu. Skoro już miałaś psa i zajmowałaś się nim dobrze, powinni wiedzieć, że dasz sobie z nim radę. Ale nie bierz już z "hodowli za miastem"! Raczej ze schroniska. Rozumiem, że hodowla była bezrodowodowa, a w takich nie jest trudno trafić na psiaka z różnego rodzaju wadami i chorobami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wszystko o Psach Strona Główna -> Tęczowy Most Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin