Forum Wszystko o Psach Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Bohaterskie psy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wszystko o Psach Strona Główna -> Ogólnie o psach
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Layla
PieskiŚwiat


Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 2187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 10:20, 04 Wrz 2010    Temat postu: Bohaterskie psy

Przez całe stulecia snuto opowieści o psach ratujących ludziom życie. Nie mam na myśli psów, które były specjalnie do tego szkolone. Chodzi mi raczej o poczciwe kanapowce, które spontanicznie udzielają pomocy swemu panu. Zauważyłem, że ten akurat aspekt psiego zachowania nigdy nie stał się przedmiotem poważnych badań naukowych. Nie zostało mi nic innego, jak samemu poszukać bohaterów.

Na początek zająłem się szperaniem w archiwach czterech najbardziej poczytnych gazet: „New York Times", „Wall Street Journal", „Washington Post" i „The Christian Science Monitor", próbując zgłębić naturę i częstotliwość takich przypadków. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że większość przypadków ratowania ludziom życia przez psy nie trafia na łamy tak „poważnych" mediów - częściej pojawiają się w lokalnych gazetach, o ile zajmują się tego typu wiadomościami. Problem w tym, że lokalne pisma rzadko mają jakiekolwiek archiwa. Przez te lata ja sam zgromadziłem jednak całkiem sporo wycinków prasowych o heroicznych wyczynach psów.

Skoro najbardziej interesowały mnie naturalne predyspozycje do pomagania ludziom, to uznałem, że na początek powinienem odrzucić wszystkie doniesienia dotyczące psów szkolonych do pomocy. (...) Następnie wyeliminowałem wszystkie powtarzające się doniesienia i historie tak sensacyjne, że aż niewiarygodne (w rodzaju: „pies odwiózł chorego właściciela do szpitala" albo „pies z odległości kilkunastu kilometrów wyczuł niebezpieczeństwo grożące jego panu"). Chciałem zebrać przynajmniej 1000 przypadków, które można by poddać sensownej analizie statystycznej. Na koniec zgromadziłem 1006, choć mógłbym ich mieć znacznie więcej, gdyby czas pozwolił. Wydaje się jednak, że dysponuję odpowiednią liczbą faktów, by pokusić się o pewne ogólne wnioski co do bohaterskich zachowań psów.

Podnieść alarm


Jeśli zapytać ludzi o sytuacje, w których psy są najbardziej skłonne do zachowań bohaterskich i ratowania życia właścicieli, większość oczami duszy ujrzy Lassie i Rin Tin Tina rzucających się z furią na zamaskowanego bandytę albo ratujących małe dziecko z paszczy okrutnego wilka. W powszechnym mniemaniu bohaterami najczęściej okazują się te psy, które miały za zadanie obronę właściciela i jego dóbr. Owo przekonanie wzmacnia fakt, że najpowszechniej spotykane psy pracujące to te stróżujące i policyjne. Sam byłem zdziwiony tym, że obrona ludzi przed rabunkiem, groźbami czy atakiem wcale nie należała do najczęściej opisywanych sytuacji udzielania pomocy ludziom przez psy. Najczęściej psy ratowały ludziom życie, podnosząc alarm i ostrzegając przed niebezpieczeństwem, jak pożar, wyciek gazu, nadmiar tlenku węgla lub pojawienie się węża albo innego niebezpiecznego zwierzęcia. Zachowania ostrzegawcze stanowią 35 proc. zebranych przeze mnie doniesień.

Typowym przykładem takiego zachowania ostrzegawczego może być to, co wydarzyło się w Mansfield w Pensylwanii z udziałem rodezyjskiego ridgebacka o imieniu Fudge. Sharon Dennington i jej partner już spali, kiedy Fudge wdrapała się na ich łóżko. Dennington opowiadała: „szczekała, szarpała mnie za włosy zębami, w końcu zauważyłam dym przedostający się zza drzwi mojej sypialni, a ona tak bardzo próbowała powiedzieć mi, że dzieje się coś złego". Na szczęście ostrzeżenie przyszło na tyle wcześnie, że Sharon i jej partner zdołali zabrać dwoje swoich dzieci i wynieść je z domu. Fudge uratowała tej nocy czworo ludzi. (...)

Sceptycy mogą twierdzić, że nie ma nic heroicznego w takich przypadkach, nie ma mowy nawet o świadomej decyzji, że trze­ba pomóc człowiekowi. Argumentacja taka może się opierać na twierdzeniu, że to czysto instynktowne działanie w sytuacji, w której psy poczuły się zagrożone, więc zaniepokojone i zdenerwowane próbowały zapewnić bezpieczeństwo sobie. Jeśli to prawda, mówilibyśmy o działaniu emocjonalnym wywołanym dbałością o własne dobro, które przypadkowo posłużyło do ostrzeżenia ludzi. Niektórzy mogą przypisać psom nieco więcej inteligencji, choć dalej będą uważać, że alarmując właścicieli, działają one w swoim dobrze pojętym interesie. (...)

Ta argumentacja jednak nie bardzo się sprawdza, gdyż w wielu przypadkach pies znajduje się na zewnątrz podczas wycieku gazu lub pożaru i jak szalony usiłuje dostać się do środka - tam, gdzie problem i niebezpieczeństwo - aby znaleźć się blisko człowieka. (...)

Nieść pomoc

Druga duża grupa psów ratujących życie obejmowała 22 proc. przypadków. Zaliczyłem do nich sytuacje, kiedy psy niosły pomoc ludziom w opałach poprzez znajdowanie osób mogących pomóc i doprowadzanie ich do tych, którzy tej pomocy potrzebowali. (...) Ponad połowa przypadków dotyczy psów sprowadzających ratunek do ludzi, którzy są ranni lub unieruchomieni z powodu ataku serca bądź cukrzycy. Jedna trzecia przypadków z kolei dotyczy ludzi uwięzionych. Pozostałe zaś to pomoc ludziom zagubionym. Zdarzają się oczywiście sytuacje złożone, jak choćby taka, że ktoś wpada do studni, doznaje licznych złamań i nie jest w stanie wydostać się o własnych siłach. Ten incydent można uznać i za zranienie, i uwięźnięcie, toteż czasami działałem nieco arbitralnie przy klasyfikowaniu przypadków. Wskazówką było dla mnie to, który wypadek stanowił realniejsze zagrożenie dla zdrowia i życia człowieka.

Wzór zdarzeń w tych przypadkach jest zawsze dość podobny. Weźmy za przykład Maksa Lovetta z Alliston w kanadyjskim Ontario i jego pełną energii irlandzką seterkę Caleigh. Max zazwyczaj zabierał Caleigh na długi poranny spacer. Ale tego zimowego dnia nie czuł się najlepiej. Wiedział, że żywy pies potrzebuje dużo ruchu, jednak na takie okazje miał w zanadrzu plan zapasowy. Wywoził Caleigh na niedaleką farmę, gdzie pozwolono mu puszczać tego dużego, rudego psa luzem. Max stał na polu i patrzył, jak Caleigh szaleje po śniegu, nagle jednak poczuł się bardzo źle, brakowało mu oddechu. Pomyślał, że najlepiej będzie, jeśli posiedzi chwilę w samochodzie, zdołał jednak zrobić ledwie parę kroków i bez czucia upadł na ziemię. Po chwili odzyskał przytomność tylko po to, by stwierdzić, że leży w śniegu, twarzą do ziemi, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Kiedy Caleigh zobaczyła swego pana znieruchomiałego, natychmiast przerwała zabawę i usiadła obok niego. Czując, że coś jest nie tak, potrącała mężczyznę nosem i popiskiwała, po chwili zaczęła się nerwowo rozglądać dokoła.

Nagle suczka zauważyła Mike'a Rawortha, właściciela farmy. Był akurat na zewnątrz i zgarniał śnieg ze schodów swojego domu. Caleigh rzuciła się przez pole. Dopadłszy Mike'a, zaczęła szczekać i biec w stronę miejsca, w którym leżał Max. Mike nie reagował, więc wróciła do niego, ponownie zaszczekała i ruszyła w stronę swego pana. Mike oparł się na szufli i przyglądał zachowaniu psa. Caleigh znów wróciła do farmera, ale tym razem skoczyła nań łapami, potem biegała wokół niego i znów ruszyła w kierunku pola. Wreszcie Mike zrozumiał, że seterka próbuje mu coś przekazać, i ruszył za nią przez pole. Znalazł tam Maksa leżącego w śniegu. Usiłował go cucić, ale uzyskał jedynie parę niemrawych ruchów. Pobiegł do domu, zadzwonił po pogotowie, a potem wrócił z kocem, którym okrył sąsiada. Caleigh przysunęła się bliziutko leżącego mężczyzny, jakby i ona chciała ogrzać go własnym ciałem.

Kiedy przyjechało pogotowie, Max był już prawie przytomny. Zdiagnozowano u niego atak serca, na domiar złego temperatura jego ciała spadła niebezpiecznie nisko, grożąc hipotermią. Jeden z sanitariuszy zauważył: „Dobrze, że ona była w pobliżu, kiedy to się stało, jeszcze trochę poleżałby na śniegu i już by nie żył". Maksa przewieziono do szpitala, a dzięki staraniom Caleigh żyje do dziś w dobrym zdrowiu, mogąc nadal cieszyć się spacerami ze swym wspaniałym, rudym psem. (...)

Ciągnąc, wiodąc i popychając ludzi w stronę ocalenia


Psy często podnoszą alarm albo ostrzegają przed niebezpieczeństwem, czasami sprowadzają pomoc, bywa jednak i tak, że fizycznie ratują zagrożonego człowieka. Takie wydarzenia stanowią blisko 20 proc. wszystkich zebranych przeze mnie przypadków. Największa ich część dotyczy ratowania ludzi przed utonięciem albo wyciągania ich z wody, kiedy lód się pod nimi załamie. Jeden znamienny historyczny przykład dotyczy Maurycego Maeterlincka (1862-1949), belgijskiego autora, znaczącego przedstawiciela symbolizmu, którego twórczość koncentrowała się raczej na emocjach i nastrojach niż na samej fabule. Twórczość Maeterlincka miała taką wagę, że w roku 1911 otrzymał za nią Literacką Nagrodę Nobla. Pewnego dnia, kiedy był jeszcze małym chłopcem, bawił się na dworze, w pobliżu rzeki. Nagle, w pogoni za motylem, potknął się o wystający korzeń, uderzył w głowę i stoczył do rzeki. Ledwo przytomnego, nieumiejącego pływać chłopca zaczęło znosić na głęboką wodę. Jego młodsza siostra zamarła ze zgrozy, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Niespodziewanie pies rodzinny - wielki, czarno-biały nowofundland - minął ją biegiem i skoczył do wody. Złapał dziecko za koszulkę i wyciągnął z wody na brzeg. Kiedy stał nad chłopcem, liżąc go po twarzy, mała pobiegła po pomoc. Gdyby nie ten pies, nigdy by nie powstało sześćdziesiąt dzieł literackich. Wśród tych dzieł, których by zabrakło, jest też jeden z najbardziej poruszających utworów, jakie o psach napisano, czyli Nasz przyjaciel pies Maeterlincka; to filozoficzny, ale bardzo osobisty obraz życia psów i ich stosunków z ludźmi. Do napisania tej niewielkiej książeczki zainspirowała autora śmierć jego młodziutkiego buldoga, a nie nowofundland, który uratował mu życie. (...)

Ratowanie tonących jest sytuacją, kiedy pies angażuje się osobiście - w wielu doniesieniach pojawiają się inne tego rodzaju relacje. Odkąd tylko człowiek zaczął podróżować coraz szybszymi środkami lokomocji, pies zawsze był u jego boku, by w porę ze­pchnąć go z drogi rozpędzonego pojazdu. Doniesienia tego typu z połowy XIX stulecia dotyczyły przeważnie karoc i powozów, koni, wreszcie pociągów, późniejsze zaś głównie samochodów i ciężarówek. Bez względu na to, jakiego pojazdu rzecz dotyczy, wszystkie opowieści brzmią bardzo podobnie.

Przytoczę taki przykład:

Top, urodziwy dog niemiecki, mieszkał w Los Angeles wraz ze swym właścicielem, Niemcem z pochodzenia, aktorem Axelem Patzwaldtem. Był co prawda dużym psem, ale delikatnym i bardzo lubianym przez okoliczne dzieciaki. Tego ciepłego, kwietniowego dnia jedenastoletnia córeczka jednego z sąsiadów błagała Patzwaldta, aby pozwolił jej zabrać psa na spacer. Nalegała tak mocno, że w końcu uzyskała zgodę. Aktor przypiął smycz do obroży doga i obserwował, jak oboje idą chodnikiem. Dochodząc do rogu ulicy, dziewczynka była jeszcze tak podekscytowana eskapadą, że całą uwagę koncentrowała na psie i nie patrząc na boki, zeszła na jezdnię. Wtedy znalazła się na drodze nadjeżdżającego wozu dostawczego. Było już za późno na hamowanie. Top wyczuł niebezpieczeństwo, ale starczyło mu czasu na jedno ostrzegawcze szczeknięcie. W ułamku sekundy rzucił się, stając tuż przed dziewczynką, i popchnął ją tak mocno, że upadła na plecy w tej samej chwili, kiedy samochód znalazł się w miejscu, w którym przed chwilą stała. Top nie miał tyle szczęścia: rozpędzony wóz uderzył go w zad na tyle mocno, że ciało psa wyskoczyło w powietrze i upadło na ulicę. Biedak wydał z siebie jeden przeciągły jęk bólu i stracił przytomność. Jego prawe biodro i tylna łapa były połamane i kulał już do końca swego życia, ale dzięki jego bezpośredniej fizycznej interwencji została uratowana mała dziewczynka.

Inne podobne doniesienia opisują psy, które prowadziły albo popychały ludzi w bezpieczne miejsca. Często dotyczą prowadzenia zagubionych, wyprowadzania kogoś z ognia, czasem wyciągania z płomieni. (...)

Wojownicy i obrońcy w psiej skórze

W filmach bohaterskie psy muszą staczać bitwy. Zazwyczaj wymaga się od nich fizycznej obrony właściciela przed strasznym typem z bronią albo grasującym niedźwiedziem lub pumą. To, co wydaje się głównym zajęciem gwiazd filmowych, w rzeczywistości zdarza się dużo rzadziej i stanowi raptem 18 proc. zebranych przeze mnie przypadków opisywanych w gazetach. Typowe takie zdarzenie opisuje Marylin Johnson z Miami:

„Praca zawodowa mojego męża wymaga od niego częstych wyjazdów, więc uznał, że powinnam mieć psa do obrony. Kupił mi pięknego dobermana, którego nazwaliśmy Sherlock. Zupełnie różni się od tego, co mówią o dobermanach stereotypy - jest radosny, lubi ludzi i uwielbia się bawić. Uważałam, że jako obrońca będzie do niczego, ale bez wątpienia wygląda wystarczająco groźnie, by zniechęcić każdego, kto ma niedobre zamiary.

Pewnej nocy, kiedy Steve wyjechał, spałam w naszej sypialni na górze, a Sherlock leżał tuż obok mego łóżka. Nagle zaczął warczeć, czego nigdy wcześniej nie robił. Na wpół rozbudzona, kazałam mu milczeć, ale zauważyłam, że wpatruje się w przeszklone drzwi balkonowe. Spojrzawszy w tym kierunku, zobaczyłam zbliżającego się mężczyznę, który trzymał coś w dłoni. Nagle Sherlock rzucił mu się do twarzy. Mężczyzna krzyknął, zaczął machać rękami, wreszcie próbował zamknąć drzwi, by oddzielić się od psa. Ale Sherlock zdążył wcześniej skoczyć mu na pierś i wypchnąć go za barierkę balkonu. Zaraz zadzwoniłam po policję i znaleźli złoczyńcę leżącego na dole, miał połamane nogi i cały był zbroczony krwią, jednak okazało się, że to krew Sherlocka. Napastnik zdążył trzykrotnie dźgnąć psa. Minęło trochę czasu, zanim rany się zaleczyły, Sherlock zaś jest bohaterem. Testy DNA wykazały, że ten sam mężczyzna zgwałcił i pobił przynajmniej jedną kobietę w sąsiedztwie, kilka tygodni wcześniej.

Od tej pory nigdy już nie słyszałam, żeby Sherlock warczał, ale teraz mam pewność, że to doskonały obrońca; wiem też, że choć na co dzień jest słodki, to kiedy zajdzie potrzeba, gotów jest ryzykować życie w mojej obronie".

Zdarza się, że nawet niezbyt duże psy potrafią stanąć w obronie człowieka i wyglądać wystarczająco groźnie, by uniemożliwić atak. (...)

Nie ma najmniejszej wątpliwości, że psy są zdolne do heroicznych aktów w obronie ludzi. Robią to, czego nikt nigdy ich nie uczył, często ryzykując tym samym życie. Zadania, jakie, zgodnie z doniesieniami prasowymi, sobie stawiają, to ostrzeganie ludzi przed niebezpieczeństwem, niesienie pomocy rannym, uwięzionym i zagrożonym, prowadzenie, czasami nawet popychanie w bezpieczne miejsce, no i aktywna obrona. Aby to wszystko pojąć, w dalszej kolejności będziemy szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego psy podejmują takie akcje, a także czy niektóre rasy są bardziej skłonne do bohaterskich poświęceń niż inne.

Fragment [z:] Stanley Coren, "Dlaczego twój pies zachowuje się w ten sposób"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atha
Administrator


Dołączył: 02 Lip 2005
Posty: 7094
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 29 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: popadnie

PostWysłany: Sob 18:27, 04 Wrz 2010    Temat postu:

O, ten artykuł dawałam na innym forum przy dyskusji, że pies może nie być przywiązane do człowieka, a jedynie iść za nim, bo człowiek zaspokaja jego potrzeby.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wszystko o Psach Strona Główna -> Ogólnie o psach Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin